Adam Andruszkiewicz Adam Andruszkiewicz
228
BLOG

MSZ-Ministerstwo Solidarności Zagranicznej?

Adam Andruszkiewicz Adam Andruszkiewicz Polityka Obserwuj notkę 0

Całkiem niedawno w mediach dość lekko prześlizgnęła się informacja, o włoskiej propozycji utworzenia grupy konsultacyjnej G6, w skład której weszłyby największe państw Unii Europejskiej: Niemcy, Francja, Wielka Brytania, Włochy, Hiszpania oraz Polska. Celem powstania w ramach UE awangardowej grupy konsultacyjnej, według inicjatorów, miało być osłabienie tandemu francusko-brytyjskiego.

Dlaczego piszę o tej inicjatywie w czasie przeszłym, a nie przyszłym? Ponieważ ma ona nikłe szanse na realizację, a jeżeli już, to w formie nieoficjalnej, a więc w praktyce będzie ciałem martwym. Kategoryczny sprzeciw Niemiec i Francji? Być może. Ale przede wszystkim…Polski, a raczej polskiego MSZ.

Na wstępie przypomnijmy, że oficjalnie w ramach UE grupa o nazwie G6 funkcjonuje od 2003 roku (poszerzona w 2006 r. o RP), ma ona jednak charakter symboliczny, nie zajmuje się bowiem międzynarodową czy finansową polityką unijną, a raczej problemami sztucznymi, ubranymi jedynie w poważne słowa, jak "skuteczna ochrona granic".

Po raz pierwszy od wielu lat, powstała śmiała koncepcja osłabienia dwóch najsilniejszych graczy w UE: Paryża, a także i może przede wszystkim, Berlina. Rzym, widząc szansę na wzmocnienie siły głosu pozostałych dużych państw Unii, postanowił przynajmniej spróbować ją wykorzystać, pokładając nadzieję na wsparcie ze strony teoretycznie najbardziej zainteresowanych tym projektem krajów, takich jak Polska czy Hiszpania, których ambicje polityczne zgodnie z ich rozmiarami winny być nieco wyższe, niż miejsce, które państwa te na arenie międzynarodowej obecnie zajmują.

Jak podaje brytyjski dziennik "Financial Times", szef polskiego MSZ Radosław Sikorski odrzucił propozycję swego włoskiego odpowiednika Franco Frattiniego, argumentując, iż nie można dokonywać jakiegokolwiek formalnego podziału państw na kategorie (…), a kraje, które pozostałyby poza tą grupą, czułyby się wyłączone i odrzucone.

Cóż za piękne słowa. Minister Sikorski niczym Rejtan Ojczyznę osłania swą piersią mniejsze oraz słabsze kraje. Pytanie tylko, czy aby na pewno leży to w naszym i państw tych interesie?

Na zadane przeze mnie powyżej pytanie nasuwa się prosta i łatwa do obrony odpowiedź:

Niekoniecznie. Otóż Polska, poprzez swe położenie geopolityczne oraz potencjał, od dawna jest postrzegana jako teoretyczny lider i ambasador na szerszej scenie politycznego świata państw tzw. "nowej UE", lub przynajmniej swego najbliższego otoczenia. Wiadomym faktem jest bowiem, iż Litwa czy Czechy nie mają takiej siły przebicia jak niemal czterdziestomilionowa RP.

Pomijając nawet kwestię ewentualnych wspólnych interesów tej grupy państw, będących zagadnieniem na oddzielny artykuł, powstaje pytanie, jak mamy owym "liderem-ambasadorem" zostać, skoro systematycznie i świadomie marnujemy powstające ku temu szanse, spychając nasz kraj oraz naszych potencjalnych, lokalnych partnerów, do europejskiej drugiej, a może i trzeciej ligi? Czyniąc w ten sposób ani my nie uzyskamy większego wpływu na realną politykę międzynarodową, ani poprzez nas Ci "mniejsi i słabsi", których rzekomo w ten sposób bronimy przed polityczną izolacją.

Chcąc nie chcąc, nie da się też nie zwrócić uwagi na tragikomiczne stwierdzenie naszego ministra, iż nie można dokonywać formalnego podziału państw na kategorie. Podziały takie czy inne są od początku zaistnienia na globie ziemskim państw w znaczeniu politycznym i nie są czymś niesprawiedliwym. Jest to sytuacja zupełnie normalna, zawsze były i będą istnieć kraje, które dzięki swym właściwościom, położeniu etc. będą miały więcej lub mniej do powiedzenia na scenie teatru międzynarodowej polityki.

Dziś, właśnie m.in. ustami ministra Sikorskiego, próbuje się wytworzyć wśród ludzi złudne przekonanie, iż wszelkie podziały na mocniejszych i słabszych są przeżytkiem, że dziś, w cywilizowanym świecie zachodnim, wszyscy jesteśmy równi. Trzeba być człowiekiem naiwnym bądź głupim, aby uwierzyć w podobne teorie. Podziały zawsze były i będą, podobnie jak w każdej sferze naszego życia, a jeżeli ktoś twierdzi, że ich nie ma, to albo oszukuje sam siebie, albo jest po prostu cynikiem.

W poważnej polityce nie ma miejsca na bezinteresowność. Niestety, od wielu lat, polscy oficjele zdają się tej logicznej prawdy nie pojmować. Zawsze jesteśmy gotów nieść "pomoc" (wszakże w polityce to pojęcie względne) innym, wspierać rozwój demokracji u swych wschodnich sąsiadów, toczyć boje na Bliskim Wschodzie, nie oczekując niczego w zamian.

Swoisty polski mesjanizm polityczny, tak zaciekle zwalczany przez endecję z Romanem Dmowskim na czele, ponownie daje o sobie znać. Tym razem ,,obroniliśmy’’ mniejsze i słabsze państwa, przed izolacją i skazaniem na międzynarodowy niebyt.

Podsumowując pragnę zaznaczyć, iż absolutnie nie twierdzę, że odrzucając włoską propozycję Polska kategorycznie pozbawiła się możliwości bycia liderem w swoim regionie.

Nie twierdzę także, iż ewentualne utworzenie G6 i znalezienie się w tej grupie Polski, z pewnością dałoby nam pozycję niezaprzeczalnie czołowego państwa Europy Środkowo-Wschodniej. Wydarzenie to posłużyło mi raczej, jako dość świeży przykład opisania patologii, jaka tkwi od dawna w rządowej koncepcji polskiej polityki zagranicznej. Nie chodzi tu także jedynie o rząd obecny, bo chociaż niektóre rządy poprzednie kreowały się na silniejsze w tej materii, to poza pustymi sloganami nic konkretnego z tego nie wynikało.

Niedługo jednak polski prezydent, B. Komorowski, spotka się z prezydentem Rosji D. Miedwiediewem, a także prezydentem USA, B. Obamą. Spotkania te będą przedstawiane, jako wystarczające dowody naszego uznania na arenie międzynarodowej. A sprawa gazociągu północnego, tudzież zniesienia wiz do USA? Nie no, bez przesady!

Adam Andruszkiewicz

 

 

Publikuję m.in w prawica.net, mw.org.pl, konserwatyzm.pl, a także w lokalnych serwisach kilku podlaskich miast.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka